piątek, 19 czerwca 2020

Ballada ptaków i węży, czyli recenzja prequela Igrzysk Śmierci

Jeszcze do niedawna mogłam bronić Suzanne Collins, że nie wykorzystuje sukcesu Igrzysk Śmierci i poprzestała na wydaniu świetnej trylogii dla młodzieży. Cieszyłam się, że moja ulubiona trylogia młodzieżowa nie zazna podobnego losu co seria o Harrym Potterze, do której JK Rowling powróciła i wydaje mnóstwo dodatków. Jednak pojawił się prequel do Igrzysk. O młodym Snow. Czy mogłam się powstrzymać przed przeczytaniem? Oczywiście, że nie. Trylogię czytałam wiele razy, ale już od pewnego czasu do niej nie wracałam. Bardzo chętnie więc zanurzyłam się z powrotem w dystopijnym świecie stworzonym przez Suzanne Collins. A kiedy dostałam książkę w ręce, cieszyłam się jak dziecko.

Ostrzegam więc, że mam ogromny sentyment do Igrzysk i to na pewno ma wpływ na moją recenzję.


wydawnictwo Media Rodzina


Tytuł: Ballada ptaków i węży
Tytuł oryginału: The Ballad of Songbirds and Snakes
Autor: Suzanne Collins
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Piotr Budkiewicz
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 544



Opis powieści na okładce i na stronie wydawnictwa Media Rodzina:

Ambicja go napędza.

Rywalizacja go motywuje.

Władza jednak ma swoją cenę.

W nowej powieści, Ballada ptaków i węży, Dziesiąte Głodowe Igrzyska rozpoczyna jak zwykle poranek dożynek. W Kapitolu osiemnastoletni Coriolanus Snow zamierza skwapliwie skorzystać z szansy, jaką jest rola mentora, i zdobyć sławę. Bowiem potężny niegdyś ród Snowów podupadł i niepewny los Coriolanusa zależy teraz od tego, czy zdoła on pokonać innych mentorów urokiem osobistym i sprytem.
 Tyle że los nie bardzo mu sprzyja. W udziale przypadła mu dziewczyna z Dystryktu Dwunastego, najbiedniejszego z biednych. Losy obojga splotą się ciasno – każda decyzja, którą podejmie Snow, może prowadzić do sukcesu lub porażki, triumfu lub klęski. Na arenie rozgrywa walkę na śmierć i życie, ale poza areną zaczyna się w nim budzić współczucie… Tylko jak postępować według zasad, gdy pragnie się przetrwać za wszelką cenę?



Zanim przejdę do zawartości książki, muszę skomentować okładkę. Podoba mi się, że nawiązuje do oryginalnego wydania trylogii. Mimo że prequel nie ma z kosogłosem zbyt dużo wspólnego, na okładce widnieje inny ptak. I mimo że już nie ma żadnej broszki, gałęzie robią za okrąg, a zamiast strzały jest tytułowy wąż (można by się nawet doszukać podobieństwa do Snow, który to otruwał przeciwników, jak jadowity wąż). Okładka każdej części trylogii miała inny kolor. Pierwsza była czarna, jako że nawiązywała do tytułowej śmierci. Czerwień drugiego tomu idealnie pasował do ognia. Ostatnia część była niebieska, co może symbolizować uzyskany pokój, ale również stanowi idealne tło do ptaka w locie. Ale może za dużo tu się doszukuję. Cieszę się jednak, że prequel ma inny kolor – zielony – i że pasuje wizualnie do trylogii.

Nie miałam żadnych konkretnych oczekiwań. Spodziewałam się jednak, że książka przedstawi dojście Snowa do władzy – i w pewnym sensie to robi. Nie myślałam, że prequel mnie zaskoczy, w końcu wiadomo, że Snow zostanie prezydentem Panem. Spodziewałam się, że fabuła będzie pełna intrygi i zatruwania przeciwników, stosunkowo przewidywalna. Byłam w błędzie. Fabuła jest ciekawa i wydarzenia są często bardzo trudne do przewidzenia. Gdybym nie czytała Igrzysk, do końca nie miałabym pojęcia, jak skończy Snow. A tytuł dopiero nabiera sensu, gdy się zna wydarzenia z powieści – Ballada ptaków i węży to naprawdę strzał w dziesiątkę.

Głównym bohaterem jest młody Coriolanus Snow, jednak nie jest to postać, którą znamy z trylogii. Na początku powieści jest zupełnie niewinny. Pewne cechy charakteru jednak widać od początku – na przykład ciągłe dbanie o pozory. Snow jest biedny, ale dba o wygląd i zachowanie, robi wszystko, by nikt się nie dowiedział o jego prawdziwej sytuacji finansowej. Każde słowo jest kalkulowane, każdy ruch jest przemyślany. Kiedy chwilę działa pod wpływem impulsu, a w pobliżu są kamery, zastanawia się, co było widać i cieszy się, jeśli chwila słabości nie została uchwycona. Snow stracił rodziców, mieszka z babcią i kuzynką Tigris. Nie przypominam sobie, by w trylogii zdradzono, że stylistka, która pojawiła się Kosogłosie, była spokrewniona z prezydentem. W Balladzie jest poboczną postacią, jednak szybko potrafi uzyskać sympatię czytelnika. Dziwi mnie jednak jej los przedstawiony w Kosogłosie. Odnoszę wrażenie, że wszyscy bohaterowie w Balladzie mają pewne wady i zalety, przez co są dobrze wykreowani i stają się realistyczni.

Prequel różni się od trylogii. Collins opisała przeżycia Katniss używając narracji pierwszoosobowej oraz czasu teraźniejszego. Ballada jest napisana w czasie przeszłym, w trzeciej osobie, chociaż blisko są śledzone poczynania Snowa i jest wgląd w jego myśli. Prequel jest zdecydowanie dłuższy od pojedynczych części trylogii, ale czyta się go niemal równie szybko. Suzanne Collins zazwyczaj trzyma się tak zwanej three-act structure i dzieli swoje powieści na 3 części po 9 rozdziałów. Tak zresztą napisała całą trylogię. Owszem, Ballada również jest podzielona na 3 części, jednak w każdej z nich jest 10 rozdziałów. Widać, że podział i struktura powieści jest naprawdę przemyślana.

Mimo że wydarzenia dzieją się w tym samym dystopijnym świecie, Głodowe Igrzyska oraz Kapitol są wręcz nie do poznania. Pierwsze 9 edycji Igrzysk prawie nikt w Panem nie oglądał, a dzieci były wpuszczane na arenę od razu po przyjeździe. Żadnych mentorów, żadnych wystąpień publicznych, żadnych luksusów, żadnych treningów, żadnych sponsorów i żadnej szczególnej nagrody. Dopiero dziesiąte Igrzyska zaczynają zmieniać prostą, tanią formułę. Można się więc przekonać, jak bardzo Snow przyczynił się do reformy Głodowych Igrzysk.

W powieści nie brakuje jednak nawiązań do oryginalnej trylogii, które na pewno nie umkną fanom Igrzysk. Tigris pojawia się już w pierwszym rozdziale, a kosogłos przewija się przez całą książkę. Można uśmiechać się na myśl, że ptaki już od początku nie przypadły do gustu głównemu bohaterowi. Niektóre znane miejsca z trylogii pojawiają się również w tej książce, jest też wzmianka o strzałce wodnej, od której pochodzi imię Katniss.

W dodatku pojawia się parę piosenek z trylogii, a muzyka odgrywa ważną rolę w całej Balladzie. Zdziwiłam się jednak, że zmieniono tłumaczenie pewnego utworu (jest to nawet podkreślone gwiazdką i przypisem), a ci sami tłumacze pracowali nad opracowywaniem trylogii i prequela.

Wydanie jest dopracowane. Nie zauważyłam wielu błędów – bodajże dwie literówki. Jedyna rzecz, która mi się nie podobała, to użycie słowa babka zamiast zwykłego babcia. Nie podoba mi się to określenie i nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek słyszała go normalnie w użyciu, szczególnie że ma też inne znaczenie. Wolałabym zdecydowanie, żeby grandmother było przetłumaczone po prostu jako babcia. Nie jest to jednak wystarczający powód, by negatywnie odebrać całą książkę.


Powieść jak najbardziej mi się podobała i myślę, że warto ją przeczytać, szczególnie jeśli jest się fanem Igrzysk Śmierci.

2 komentarze:

  1. Nie jestem fanką Igrzysk Śmierci, także tą powieść sobie odpuszczę :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powieść jest dobrze napisana, ale myślę, że można ją bardziej docenić, jeśli jest się fanem Igrzysk. Więc rozumiem, że to książka nie dla ciebie :)
      Również pozdrawiam!

      Usuń